poniedziałek, 28 grudnia 2015

Życie rzeczy (13)

Z dziennika malarki 28.08.2013 r. (środa)





  Maluję pięć martwych natur jednocześnie. Malując tylko jedną, zamęczyłabym ją, a ona mnie. 








 Więc poszliśmy na kompromis i jeżdżę po każdym obrazie po trochę tak jak chcę. W ten sposób opanowałam wewnętrzny bunt.





 Rzecz w tym, że nie są to duże formaty, a ja w małych się nie mieszczę, duszę się.



  Z drugiej strony jest coś wesołego w malowaniu przedmiotów - szczególnie w ich nagromadzeniu - do złudzenia przypominają życie. 



  Może chodzi o to, że diabeł tkwi w szczegółach? Ale jeśli coś dotyczy życia, to na pewno chodzi o anioła, nie o diabła. Tak, w szczegółach moich martwych natur tkwi anioł.



 Lata pomiędzy owocami, kwiatami, draperią i muska skrzydłem wszystko po kolei. To anioł ogrodowy, mieszkający w oszklonej werandzie.


  Osiedlił się tu pewnej wiosny z powodu tęsknoty za kolorami. I  tak już został. Dobrze nam się razem maluje.


sobota, 26 grudnia 2015

Życie rzeczy (12)


Z dziennika malarki 28.08.2013 r.



        Obraz to sprawa prosta: mam malować przedmiot takim, jaki jest, plus miłość do niego.







  Aktualnie maluję cykl martwych natur. Zaplanowałam pięć, ale nie wykluczone, że będzie ich więcej. Odkryłam, że przedmioty mają swoją własną radość istnienia. W tej radości chcę trochę poprzebywać.



   Są takie zbędne czy dodatkowe, że aż wydają się zabawne. Stąd wniosek, że służą przede wszystkim zabawie. Tak myśli każdy rozsądny człowiek. Wszystko, co znajduje się w promieniu trzech metrów ode mnie, sprawia mi radość.



  Zaczęte są cztery obrazy. Jutro piąty. Nałożyłam laserunki, starałam się zamalować całą powierzchnię, żeby potem, kiedy podeschnie, było nad czym pracować.







 Słucham "Chłopów" przy malowaniu. Sama już nie wiem, w jakiej rzeczywistości przebywam: czy na wsi tak barwnie i szczegółowo opisywanej przez Reymonta, czy wśród przedmiotów martwych natur, które maluję. Jedno i drugie wydaje się pochodzić z tego samego

poziomu. 

 Chłonę ich ducha. To, czego się słucha przy malowaniu powinno wspierać pracę.



niedziela, 20 grudnia 2015

Status społeczny malarstwa (11)

Z dziennika malarki 8.08.2013 r.




  W końcu jakoś domyka się koło wokół obrazu: całość działań potrzebnych, aby praca malarza otrzymała samodzielny status społeczny.
  Prócz całej złożoności psychologicznej podstawy wyboru tematu obrazu, prócz procesu przemieniania idei w zmysłowy przedmiot, jakim jest namalowany obraz, trzeba mu nadać znaczenie społeczne przez pokazanie go ludziom.
   Obraz, aby żył, musi być oglądany. Dzięki temu może oddawać zgromadzone w nim życie malarza, pomnażać je i potęgować.


  Malarz czuje się dobrze, gdy wie, że jego obrazy są oglądane, istnieją w przestrzeni odwiedzanej przez innych. Patrzący na mój obraz, spotyka się ze mną osobiście.








  Gdyby nie moja praca, mnóstwo decyzji, aktów woli, przejawów wrażliwości i sposobu pojmowania świata, poczucia piękna - nie pojawiłby się na świecie bodziec, podnieta, potwierdzenie wszelkich stanów i uczuć. 


  Przez obraz ja - obrazowiec - umieszczam w sercu bliźniego swoją myśl, posługuję się obrazem, aby zapalić w nim iskrę życia lub przesyłam współodczuwanie gaszące wątpliwość. Zamykam drzwi, które powinny być zamknięte i wskazuję kierunek, którym podąża nurt życia. Przypominam o drogach dobra, wąwozach dóbr odwiecznych, odkrywam podstawy życia zasypane bitewnym pyłem.




 Jeżeli mam zamieszkać w sercach ludzkich, sama muszę przebywać w swoim sercu. 


piątek, 13 listopada 2015

Żołnierz pokoju (9)

                              Żołnierz pokoju (9)



 W czasie, gdy wszystkimi siłami powstrzymuję własne zło, ze swojego wnętrza, z tego, co we mnie jest dobre, z samego pragnienia dobra, wywędrowuje całkiem nowy świat.






  Uczucie ubieram w myśl. I troską, pracą, talentem przekuwam w przedmiot podziwu, który można dotknąć tylko wzrokiem, słuchem. 



     Rzecz nieużyteczna? 
 Ale bez inspirującej ozdoby przyniesionej w rękach przez drugiego człowieka nikt by nawet nie zauważył, jaki świat jest piękny i jak warto z nim się zrastać, jak dobrze w nim się zakorzenić. 


  Sztuka pomaga rozróżnić dobro od zła i dodaje siły do wybierania dobra. O ile sama została wywiedziona z dobra, z walki o dobro toczonej najpierw w głębi serca twórcy. 

  Artysta jest żołnierzem pokoju.



środa, 7 października 2015

Dostrojenie (8)

                   Dostrojenie (8)




 Jeśli malarstwo porównać do walki, to obrazy nie są szablami czy karabinami, lecz sztandarami. Sztandary czasem przydają się w walce.











   Moje obrazy nie są naśladowaniem zjawisk zewnętrznych, lecz zobrazowaniem moich stanów wewnętrznych.







  Wyrażam te stany w kategoriach realizmu. Dbam o warsztat: badam światło, proporcje, perspektywę, zależność barw, fakturę.












Temat obrazu zawiera symbol stanu wewnętrznego.











  Najtrudniej jest toczyć walkę ze sobą, prowadzić siebie przez życie tak, żeby czuć to, co NALEŻY czuć w danej sytuacji. Słuszny gniew, słuszna radość, słuszny żal, słuszny wstyd, słuszna duma. Radość nie na gruzach cudzej krzywdy, lecz na polu samoistnej, czystej twórczości.






  Tego miejsca wciąż pilnuję i na nowo szukam.













  Moje obrazy dzielą się na pożegnalne i powitalne. Czasem zawierają oba te pierwiastki naraz.





 








 Pożegnalne pomagają mi się pożegnać z nieosiągalnymi marzeniami.





  Powitalne zaś, są zadośćuczynieniem za stratę i zachętą do docenienia i przyjęcia rzeczy pozostałych, wśród których również kryje się sens i piękno dla mnie. 



  Zawsze można podziwiać tylko jeden kawałeczek świata naraz.