W końcu jakoś domyka się koło wokół obrazu: całość działań potrzebnych, aby praca malarza otrzymała samodzielny status społeczny.
Prócz całej złożoności psychologicznej podstawy wyboru tematu obrazu, prócz procesu przemieniania idei w zmysłowy przedmiot, jakim jest namalowany obraz, trzeba mu nadać znaczenie społeczne przez pokazanie go ludziom.
Obraz, aby żył, musi być oglądany. Dzięki temu może oddawać zgromadzone w nim życie malarza, pomnażać je i potęgować.
Malarz czuje się dobrze, gdy wie, że jego obrazy są oglądane, istnieją w przestrzeni odwiedzanej przez innych. Patrzący na mój obraz, spotyka się ze mną osobiście.
Gdyby nie moja praca, mnóstwo decyzji, aktów woli, przejawów wrażliwości i sposobu pojmowania świata, poczucia piękna - nie pojawiłby się na świecie bodziec, podnieta, potwierdzenie wszelkich stanów i uczuć.
Przez obraz ja - obrazowiec - umieszczam w sercu bliźniego swoją myśl, posługuję się obrazem, aby zapalić w nim iskrę życia lub przesyłam współodczuwanie gaszące wątpliwość. Zamykam drzwi, które powinny być zamknięte i wskazuję kierunek, którym podąża nurt życia. Przypominam o drogach dobra, wąwozach dóbr odwiecznych, odkrywam podstawy życia zasypane bitewnym pyłem.
Jeżeli mam zamieszkać w sercach ludzkich, sama muszę przebywać w swoim sercu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz