wtorek, 1 grudnia 2020

Dwaj prorocy

                           DWAJ PROROCY 



  13 rozdział 1 Królewskiej mówi o dwóch prorokach: jednym, który dostał polecenie od Boga, aby nigdzie się nie zatrzymywał, nie jadł nigdzie i nie pił i nie wracał tą samą drogą. Jeśli nie posłucha, zabije go lew. Ale stary prorok zwiódł go, mówiąc coś zupełnie przeciwnego i powołując się przy tym na Boga. Prorok posłuchał go. Jaki był efekt? Zabił go lew, a jego zwłoki zostały pochowane razem ze zwłokami starego proroka. Czyżby staremu prorokowi zależało tylko na sobie, na zabezpieczeniu sobie obrazu urzędu proroka?

  Postawy religijne reprezentujące interesy religii, z których każda ma wyobrażenie o własnych korzeniach sięgających pierwotnego gruntu istnienia człowieka, grają właśnie rolę takiego starego proroka, który czuje się uprawniony do nałożenia swojego zdania na przesłanie od Boga, które otrzymuje inny prorok. Może jest tak przyzwyczajony do bycia kanałem przekazu woli bożej, że inne możliwości wydają mu się nieważne. Ostatecznie jego wewnętrzne przyzwolenie pozwoliło mu skazać młodszego proroka na śmierć w paszczy lwa. Owszem, do dnia dzisiejszego istnieje wzmianka o obydwu prorokach, ale czy ostatecznie nie jest to wskazówka, dla tego, kto czyta, że trzeba być pewnym tego, jak rozumie się wolę Boga względem nas, nie ulegać autorytetom, ponieważ mają na względzie przede wszystkim siebie i własny obraz siebie?

  Zanim zacznie się świętować z innymi, najpierw należy nauczyć się świętować w samotności. Poczuć radość i wdzięczność w sercu za otrzymane od Boga dobra. Widzieć je, czuć ich obecność i cieszyć się z gruntu, jaki tworzą pod stopami, na którym można budować dalszą budowlę swojego życia. Wtedy nasze wyobrażenia mogą być skierowane na konstrukcję, która powstanie. Jej trwałość zależy od tego, czy jest stawiana według zasad bożych, czyli prawa miłości, które jest najważniejszym prawem.

  Trudność tkwi w tym, że nie zawsze stawiam siebie w obrębie tego prawa, stawiam siebie, czy też zostałam postawiona już bardzo wcześnie poza prawem miłości. Ono mnie nie obejmowało. Byłam traktowana bezlitośnie, okrutnie, przedmiotowo. I myślałam, że dawanie sobie rady ze szczególnie trudnymi sytuacjami, czy ludźmi, stanowi o mojej wartości, czyni mnie kimś szczególnym, kto będzie szanowany za okazywanie większej miłości i wyrozumiałości niż przeciętny człowiek. „Wstań, jedz, bo ta droga, to dla ciebie za wiele” - tak powiedział anioł Eliaszowi, który tak opadł z sił z powodu nienawiści do odstępstwa od prawdziwego Boga, że życzył już sobie tylko śmierci. Ja też mam za sobą zabicie rzeszy starych, ogarniętych pychą, fałszywych proroków. Jestem zmęczona i potrzebuję specjalnego pokarmu z nieba, aby wyzbyć się poczucia winy i dużo przemyśleń, uważności, aby dostrzec, jak w moim życiu i jakimi drogami prowadził mnie duch boży i prowadzi mnie w tej chwili, w teraźniejszości, bo ona kształtuje moją przyszłość. Chodzi o to, jaka powinna być osoba żyjąca w danych warunkach, aby być częścią zamiaru bożego, przebywać w ziemi żyznej, gdzie może wzrastać dobre ziarno i wydawać owoce. Chodzi o przebywanie w miejscu żywym, a nie martwym. Boję się miejsc, gdzie mnie ma miejsca na ducha bożego, gdzie ludzie myślą tylko po ludzku, kategoriami materialnych korzyści. Tam dzieje się wszelka przemoc: emocjonalna, moralna, fizyczna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz