czwartek, 3 grudnia 2020

O to chodzi...


     O to chodzi...



  Naturalne jeszcze trochę miesza się z nienaturalnym. Ale to minie, a  w końcu wszystko się wyjaśni.

  O cóż więc chodzi?

  O wymknięcie się przeznaczeniu. O odzyskanie czasu, który zostałby utopiony w świecie nieprawdziwym, pogrążyłby się w oceanie niebytu, niczego nawet nie zaczynając tu, gdzie by należało.  

  Tak myślę teraz, gdy jestem w świecie odwrotnym do tego, który do tej pory uznawałam za naturalny.

  Gdybym tego nie spostrzegła, istniałabym w innym świecie, a tu by mnie nie było. Nie byłoby mnie przy sobie.

  Jakoś tam rozumiem życie. Po swojemu. Ważne, żeby przynajmniej postępować według tego, w co się wierzy. Nawet, jeśli założenie jest błędne, przynajmniej jest co skorygować, coś się krystalizuje, łatwiej siebie rozpoznać.

  W krainie losu unikniętego, wszystko, co przybywa, jest mile widziane, niezależnie, jaką drogą przybyło. Ważne, co przyniosło. Nawet odmowa jest korzyścią, bo to, co mogło się wydarzyć, a się nie wydarzyło, pozostawia po sobie pole wolnego czasu. W to miejsce wejdzie coś autentycznego. Tu nie ma przegranej. Poddanie się zwiastuje zwycięstwo, słabość jest siłą, a strach - odwagą. Gdy uderzy się biedaka, on się wzbogaca.

  Zauważenie tego, zastanawianie się, mówienie, a szczególnie pisanie o tym, jest jak przyczepienie ciężkiego odważnika do worka z pierzem – zaczyna ważyć. A gdy zaglądnąć do środka, pióra okazują się drogocennymi kamieniami, przy czym wszystkie są moją własnością. Czy mogło mi się przydarzyć coś piękniejszego?

  Wszystko to dzieje się w czasie, który powinien być spędzony w sposób, którego oczekuje ode mnie moje osobiste przeznaczenie. Odczuwam je jako wewnętrzny przymus zaspokojenia ważnej potrzeby. Posłuszeństwo lub nieposłuszeństwo temu głosowi tworzy ostatecznie mój los. Fakty, zdarzenia, obrazy, słowa, czyli wszelkie doświadczenie żłobi drogi w moim mózgu. Im częściej używane, tym szersze, tym szybciej myśl się nimi porusza. W końcu tak szybko biegnie, że nic jej nie może powstrzymać – wyjeżdżone trakty, autostrady, którymi w szaleńczym tempie porusza się torpeda. Taka ślizgawka, albo, nazwijmy to, biegunka myślowa. Wola została zniewolona.

  Ale gdy zwrócić się w inną stronę, dostatecznie długo wpatrywać, z niebytu wyłania się pozostały świat – jak wywoływane w ciemni zdjęcie. Najpierw zarysy, szarości, głębsze odcienie czerni, aby w końcu całość stała się pełna i oczywista. Dopiero wtedy można obejrzeć wszystko w całej krasie.

Niech wszystko dźwięczy. Na wszystko jest miejsce. Zapracowana radość...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz