Co do wytrwania do końca, tu należałoby zadać poprzedzające pytanie: jak uczymy się malować? Na początek można spokojnie uznać, że rodzimy się z naturalną potrzebą zaznaczania i podkreślania własnego istnienia, nakreślania sobie i innym własnych planów i zamiarów za pomocą tego, co mamy pod ręką. Gdy wynikiem tego ruchu jest możliwy do odebrania zmysłami wytwór, wtedy mamy do czynienia z twórczością. Potem następuje doskonalenie umiejętności przez uczenie się od natury lub od drugiego człowieka.
Muzyk
słucha, a malarz patrzy. Malarz uczy się poprzez patrzenie,
obserwowanie, przyglądanie się, podglądanie. Zaryzykowałabym
tezę, że wszystko zaczęło się wcześnie, od gapienia się w
stanie oniemienia, po którym nastąpił trwały krok w tył –
wycofanie zapewniające dość przestrzeni wokół siebie, żeby nikt
nie przeszkadzał patrzeć dalej w spokoju do woli. I tak już
zostało...